Ewa Partum ustawiła na placu Wolności w Łodzi niezwykłą kolekcję spotykanych na co dzień znaków zakazu i nakazu. Instalacji przestrzennej towarzyszyła akcja odczytywania przez megafon listy komunikatów, na której pomiędzy tekstami potocznie znanymi, na przykład: „nie deptać trawników”, „przejście przez tory surowo wzbronione”, „wysypywanie śmieci surowo wzbronione”, pojawiły się stwierdzenia podważające ich bezrefleksyjnie przyjmowaną funkcjonalność: „nie dotykać”, „nie karmić”, „zakaz lądowania”, „zabrania się zabraniać”, „zabrania się pozwalać”. Pomiędzy znakami zakazu i nakazu stały znaki drogowe wypożyczone z miejskiego wydziału komunikacji. Zestawienie nazwy placu z treściami przekazywanymi przez znaki musiało nieuchronnie nabrać wydźwięku politycznego, wskazując na represyjny charakter przestrzeni publicznej w kraju „realnego socjalizmu”. Absurdalna „legalizacja przestrzeni” poprzez jej oznakowanie nawiązywała do zbiurokratyzowanych procedur, determinujących ludzkie egzystencje. Nie do przeoczenia jest tu także zastosowana strategia artystyczna, polegająca na akumulacji i intensyfikacji wizualnych elementów należących do potocznego, życiowego doświadczenia.